Boję
się po prostu, że ktoś zauważy ten jego uroczy uśmiech, którym
obdarowywał mnie. Albo zobaczy jakie ma słodkie patrzałki, gdy prosi o
buziaka. Że zauważy, jak zgrywa twardziela, po części będąc delikatnym.
Że tylko udaje, ale gdy przyjdzie co do czego, to jest
cholernie kochany, do granic własnych możliwości. Boję się, że ktoś będzie potrafił dostrzec w nim to co ja odkrywam na nowo, każdego dnia. Boje się, że kiedyś odejdzie, a wtedy nie będę umiała żyć jak gdyby nigdy nie istniał. Boję się, każdej sekundy, kiedy nie ma go wokół, świat wydaje się taki okrutny, a tylko przy nim czuję się bezpiecznie. Boję się, że będę musiała ustąpić, poddać się czy nawet pozwolić mu odejść. Że kiedyś wszystko się zmieni i będzie dużo gorzej niż do tej pory, że kiedyś coś się zepsuje, upadnie, a my nie przetrwamy kolejnej sprzeczki. Po prostu tak cholernie boję się go znowu stracić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz